Nowa identyfikacja McDonald’s – nasz komentarz
McDonald’s postanowił odświeżyć swój wizerunek. W ramach tego, wprowadzona została nowa identyfikacja dla opakowań stosowanych w lokalach fast foodowego giganta. Jak mówi marka, nowy wygląd opiera się na większym minimalizmie oraz czytelności samych opakowań – te mają jeszcze lepiej przedstawiać ofertę produktową. Zmiany wprowadzono już w lokalach w Australii i Nowej Zelandii, a w przeciągu najbliższych dwóch lat mają być zaimplementowane na pozostałych rynkach. Nowym propozycjom przyjrzeli się pracownicy naszego działu kreacji.
Wyraźne jest, jak sama marka przedstawiła, uproszczenie designu, który niedługo ma być obowiązującym dla lokali na całym świecie.
– Wszystko zostało uproszczone – zgodnie z modą na minimalizm panującą w świecie projektowym – jednak wydaje mi się, że to uproszczenie poszło za daleko – mówi Katarzyna Łoboda-Karki. – Okrojenie z wielu elementów graficznych sprawiło, że opakowania nie wyglądają tak „smacznie” i „energetycznie” jak poprzednie. Typografia została pozbawiona charakteru, tak samo jak całość projektów, co jest dość nietypowe dla marki, która zawsze mogła się czymś wyróżnić – dodaje.
Podobne zdanie ma również Paulina Troszczyńska – zajmująca się w Lotnej grafiką i animacja: Poprzednie projekty były mocno typograficzne, oddawały klimat miejskiego, ulicznego jedzenia. Po zmianach opakowania stały się jakby bardziej dziecinne – wszystko za sprawą nowych ilustracji i symboli użytych w nowej identyfikacji. Na pewno jednak trzeba oddać marce to, że teraz wszystkie opakowania są czytelniejsze – bardziej niż te, które obowiązywały do tej pory – puentuje.
Na aspekt czytelności wskazuje również Michał Wyszyński, który zauważa inne podejście marki McDonald’s od tego, które zastosowała konkurencja.
– W przeciwieństwie do Burger Kinga, brand spod złotych łuków poszedł w kierunku uproszczenia wszystkiego do absolutnego minimum. Ma to przełożenie na zwiększoną czytelność – konsument, który weźmie do ręki opakowania, będzie dokładnie wiedział, co znajduje się w środku. Jednak czy to się sprawdzi? Czas pokaże.
Optymistycznie nie jest nastawiona Aleksandra Luboch, która uproszczenie uważa za błąd.
– Minimalistyczna moda minimalistyczną modą, ale tutaj zostało to zmaksymalizowane aż do przesady. W nowej identyfikacji zabrakło tej energii, którą cechowała się marka. Oczywiście, komunikacja i design są teraz bardziej czytelne, jednak wszystko to odbyło się zbyt dużym kosztem.
Podążanie za światowymi trendami w grafice i projektowaniu jest bardzo ważne – marki w końcu muszą wiedzieć, co w designerskiej trawie piszczy. Jednak czasem, jak się okazuje, można odrobinę przedobrzyć. A Wy? Co sądzicie o zmianach u fast foodowego lidera? Zapraszamy do dyskusji na ten temat na nasze profile w social mediach.
10 lat to czas, w którym może się wiele zdarzyć, zwłaszcza w agencyjnym życiu. W 2010 r. powstała Lotna. Teraz, dekadę później, jest idealny moment na podsumowanie ostatnich lat. Kto zrobi to lepiej niż założyciele agencji – Anita Kamila Sochacka i Piotr Flis. Dwójce szefów zadaliśmy 10 pytań, z których wyłania się historia Lotnej.
Agencja wystartowała jako 2b design. Potem stała się Lotną. Skąd ta zmiana?
Anita Kamila Sochacka: Po 7 latach postanowiliśmy zmienić nazwę agencji. Było to trudne, ponieważ ze starą marką łączyła nas duża wartość sentymentalna. Przez ten czas 2b design miało już ugruntowaną pozycję na rynku i było rozpoznawalną oraz polecana firmą. Mieliśmy już wypracowane odpowiednie pozycjonowanie. Jednak pierwsze skojarzenie z naszą pierwotną nazwą nasuwało myśl, że zajmujemy się tylko designem, co akurat nie było zgodne z prawdą. Nasz zakres usług był dużo szerszy. W pewnym momencie poczuliśmy, że poza ładunkiem emocjonalnym ta forma nas ogranicza i było nam z nią niewygodnie. Intuicyjnie byłam pewna, że tę nazwę musimy zmienić, jednak biorąc pod uwagę stabilną pozycję 2b design wiedziałam, że ten pomysł wiąże się z dużym ryzkiem. Postanowiliśmy jednak podjąć bardzo odważną decyzję i tak 2b design przeistoczyło się w Lotną. Rynek zaskakująco szybko przyjął tę zmianę. W ekspresowym tempie wszyscy zapomnieli, że kiedyś nazywaliśmy się zupełnie inaczej.
Piotr Flis: W tym przypadku dałem się namówić Anicie. Oprócz intuicji przedstawiła racjonalne argumenty i to mnie przekonało. To była dobra decyzja.
Dlaczego założyliście agencję reklamową?
AKS: Powody idealnie oddaje tekst o naszej dwójce na stronie Lotnej – zawsze chciałam zbudować miejsce pozwalające na realizowanie się bez ograniczeń. Przestrzeń, która połączy ludzi z pasją i w której dam im swobodę wyrażania siebie.
PF: Zawsze miałem w sobie nutkę przedsiębiorczości, szukałem pomysłów na własną firmę i okazji biznesowych. Do decyzji brakowało jednak pewniej kropki nad „i”. I tą kropka okazało się poznanie Anity, która swoją pasją pracy dodała mi odwagi. Ruszyliśmy więc z kopyta.
Jak wyglądały tzw. oczekiwania vs. rzeczywistość, jeśli chodzi o prowadzenie agencji?
AKS: Zanim założyłam agencję, wszystko wydawało się proste. Moją wizją było utworzenie pięknego miejsca, gdzie realizuje się tylko fajne rzeczy. Myślałam, że będę przebierać w briefach i realizować tylko to, co ze mną rezonuje. Szybko jednak okazało się, że nie ma w czym przebierać i zaczęła się walka o każde zlecenie. Minęło wiele lat zanim dojrzeliśmy do momentu, w którym możemy sobie pozwolić na wybieranie briefów czy rezygnowanie ze współpracy. Na tym etapie wiemy, że jeśli nie nadajemy na podobnych falach z Klientem, ze współpracy nie wyjdzie nic dobrego. Potrafimy odpuszczać zlecenia i to uważam za dojrzałość biznesową.
Dużym rozczarowaniem było dla mnie też to, że praca, która naprawdę mnie pasjonowała, musiała zejść na drugi plan. Musiałam stać się przedsiębiorcą, zająć się zarządzaniem zespołem, motywowaniem, koordynowaniem, księgowością, finansami, dokładnym budżetowaniem i całą procedura urzędową. Po drodze okazało się, że na pracę, którą wykonywałam przez wiele lat przed założeniem firmy, zostało mi niewiele czasu. Trzeba było przejść długą drogę z osoby pracujące we własnej firmie do osoby nią zarządzającej. Udało mi się, ale kosztowało mnie to sporo czasu i inwestycji w siebie. Teraz, patrząc na to z odpowiedniej perspektywy, wiem, że to pchało mnie do ciągłego rozwoju i w efekcie końcowym jestem w pięknym miejscu swojego życia. W tej chwili wiem, że było warto. Mam wspaniałą firmę. Uwielbiam tożsamość i charakter Lotnej.
PF: Myślałem, że będzie łatwiej. Na początku wszystko wydaje się proste i przyjemne, a potem człowiek mierzy się z codziennością. Największym problem od zawsze były w mojej ocenie sprawy urzędowe. Przedsiębiorca w Polsce musi być zarówno maganerem, jak i księgowym, HR-owcem itp. To trochę utrudnia sprawę, zwłaszcza na początku. Problemem były też sprawy finansowe. W Polsce startujące mikrofirmy, niestety, nie mają dużego wsparcia. Dla banków to żaden klient, a Państwo daje tylko niższy ZUS, który w chwili, gdy zaczynasz i nie zarabiasz nic, i tak jest za wysoki. Urząd potrafi „przywalić z bańki” pasjonatom i zgasić ich ambicje. Musieliśmy też szybko zmierzyć się z różnicą, jaką jest praca dla siebie, a praca u kogoś. Przykład – dla accounta najważniejsze jest utrzymanie klienta lub zakończenie projektu. Jako przedsiębiorca muszę czasem podjąć decyzję o zakończeniu współpracy ze względu na brak opłacalności, a to jest coś, czego musiałem się bardzo długo uczyć.
Największy sukces i porażka agencji?
AKS: To ja opowiem o sukcesie, a o porażkach niech mówi Piotrek. Dla mniej największym sukcesem agencji są ludzie. Zbudowaliśmy świetny zespół. To ludzie z pasją i doświadczeniem, którzy uzupełniają się wzajemnie. Wszyscy mają zajawkę życia i pracy, rozwijają się prywatnie i zawodowo oraz wnoszą dużo do Lotnej. Każdy wyraża się w inny sposób, a ja z wielką radością daję im do tego przestrzeń. Lubimy się prywatnie i uzupełniamy zawodowo. Budowanie zespołu to była najtrudniejsza rzecz w dziejach Lotnej.
Wypadkową tego jaki mamy zespół, jest jakość, którą wnosimy w rynek. Zdecydowanie to nasz duży atut. Wszystkim nam zależy, abyśmy robili fajne i dobre rzeczy. Czasem mam na tym punkcie spory z w moim wspólnikiem, który pilnuje, żeby moje upodobania do idealnych realizacji i wypieszczonych szczegółów, szły w parze z budżetem. Drugim równie ważnym sukcesem firmy są Klienci. Współpracujemy z takimi, którzy są z nami od pierwszych dni założenia firmy i to jest dla mnie ogromna satysfakcja.
PF: Mi przypada porażka. Największa była prawie na samym początku, w pierwszym roku działalności firmy. Zaczęliśmy współpracę z marką należącą do Grupy Belvedere. Szykowaliśmy kampanię wizerunkową promującą jedno z win z portfolio klienta. Tworzyliśmy strategię, konkursy na social media, opracowywaliśmy materiały reklamowe, w tym gadżety. I niestety, ten ostatni punkt okazał się ogromnym problemem. Na etykiecie wina umieszczone były kolorowe pasy. Jako wsparcie kampanii letniej produkowaliśmy na zamówienie klienta bardzo dużą ilość parawanów plażowych. Wyprodukowaliśmy je – były świetnej jakości i prezentowały się naprawdę dobrze. Jednak klient ich nie przyjął.
Cały nakład poszedł do śmietnika, bo okazało się, że nadrukowana była nie ta kolorystyka pasów. Wino miało etykietę letnią i zimową, my wydrukowaliśmy tę drugą, o czym nie wiedzieliśmy. Mieliśmy oczywiście wszystkie akcepty na mailu, a klient widział wzór. My z Anitą, jednak jako nowi przedsiębiorcy, wzięliśmy winę na siebie. Ważne było dla nas zadowolenie klienta i jego utrzymanie. Finansowo była to ogromna wtopa. Zrobiliśmy sobie dług, który spłacaliśmy latami. Gdy opadł już kurz i zaczęliśmy myśleć trzeźwo, okazało się, że to klient się pomylił i nie była to nasza wina. Trochę tu daliśmy się wykorzystać. To jest właśnie taka sytuacja, o które wspominałem wyżej. Dziś spojrzelibyśmy na to inaczej. Musieliśmy przejść długa drogę z pracownika do właściciela.
Kampania, z której jestem najbardziej dumn(a/y)?
AKS: Jest wiele takich prac, ponieważ w ostatniej dekadzie zrobiliśmy bardzo dużo fajnych i prestiżowych realizacji. W tej chwili przychodzi mi do głowy zmiana tożsamości wizualnej Lotniczej Akademii Wojskowej. To był bardzo trudny projekt, który skończył się sukcesem, ale ta praca nauczyła mnie zawodowej pokory. W realizacji po stronie Klienta było zaangażowanych wiele osób decyzyjnych, włącznie z Generałem-Komendantem. Każdy miał swoją wizję tej pracy oraz różny stopień przywiązania do tradycji Uczelni. Współpraca z wojskiem była dla mnie zaskakująca. To środowisko bardzo zżyte ze swoją symboliką. Pewne swojego prestiżu i w niektórych przypadkach niechętne zmianom, które wymusza rynek. Pracowaliśmy przy tym projekcie ponad rok i w efekcie końcowym nawiązaliśmy świetną relację z ludźmi po stronie Akademii, która trwa do dziś. Mogłabym o tym projekcie opowiadać długo, ale wspominam go w tej chwili z wielkim ciepłem na sercu. To była przygoda bez trzymanki. Ogromną satysfkację daje mi również wygrywanie przetargów, w których często mierzymy się z dużymy agencjami sieciowymi. Sukcesem jest dla mnie to, że nasza Lotna mierzy się z podmiotami kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy większym i daje radę!
PF: Hmm, sporo tego było. Myślę że odpowiedź będzie na zasadzie – „Z czego jesteś najbardziej dumny?”. Udało nam się zbudować naprawdę fajny zespół. Znaleźliśmy świetnych ludzi. Z pasją, wiedzą i zajawką na to, co robią. Super identyfikacje dla Metropolii Krakowskiej oraz Lotniczej Akademii Wojskowej. Ta pierwsza to przykład wszystkiego, co może pójść dobrze, czyli dobry brief, szybka decyzja i elastyczny klient. Druga jest odzwierciedleniem długiego procesu twórczego z dużą liczbą osób decyzyjnych. Trudny projekt, ale bardzo prestiżowy. Jako młody chłopak słyszałem o Szkole Orląt wiele. Nie było to może moje marzenie, ale wielu moich dobry kumpli próbowało się tam dostać, a tylko kilku się ta sztuka udała. Dlatego gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy zajmować się tożsamością LAW, poczułem mega dumę. Naprawdę fajnie wyszło. To były jednak pojedyncze prace. Powodem do dumy jest też pozyskanie i utrzymanie klienta przez lata. Mamy takich, którzy są z nami od prawie samego początku – Krajowa Izba Rozliczeniowa, Grupa Bosch, Trouw Nutrition, Inpharm, Saaten-Union i wielu innych. Utrzymanie klienta na tak konkurencyjnym rynku to niełatwa sprawa i dlatego jest powodem do dumy.
Jedna rzecz, którą bym zmienił(a) w ostatnich 10 latach?
AKS: Nie zmieniłabym nic. Każda porażka i sukces były dla mnie lekcją. Jestem wdzięczna za wszystko.
PF: Szybciej bym zwalniał, a dłużej zatrudniał. To jest w sumie taka mantra pracodawców, z którą teraz, po latach, się zgadzam i dopiero w pełni ją rozumiem. Rozstanie się z pracownikiem to dla pracodawcy chyba najtrudniejsze zadanie, dlatego często bez końca daje mu się szansę. Kolejną i kolejną, i kolejną. Dziś wiem, że to nie ma sensu. Jak coś nie gra, to nie zagra nawet wtedy, gdy bardzo tego chcemy – a zły pracownik to szkoda dla zespołu, klientów i dla całej firmy. Lepsza i dokładniejsza rekrutacja pewnie pozwoliłaby uniknąć wielu wtop, ale na początku zawsze traktuje się to po macoszemu. To są dwie kwestie, w których działaliśmy mega źle i które bym wtedy zmienił. Nie dawałbym także poprawek w cenie. Często jest ich więcej niż samego tworzenia. Zgadzam się z Anitą, że wszystko jest lekcją, jednak, jak w szkole, nie zawsze na wszystkie lekcje udaje się dotrzeć.
Moment, który był największym wyzwaniem dla Lotnej?
AKS: Rok 2020, nie obyło się bez strat. Na szczęście w tej chwili mamy się już całkiem dobrze. Wszyscy jesteśmy zdrowi i gotowi na nowe wyzwania.
PF: Covid, bez dwóch zdań. Mam nadzieję, że skończy koniec pandemii jest blisko i 2021 nie będzie powtórką tego samego. A wcześniej chyba narodziny mojego pierwszego dziecka. Wtedy wszystko mocno się przestawia w życiu. Do tamtego momentu byłem dostępny 7 dni w tygodniu, potem musieliśmy trochę przeorganizować życie. Ale daliśmy radę i dajemy dalej.
Plany na następne lata?
AKS: Jeśli mam odpowiedzieć na to pytanie jako przedsiębiorca, to powiem, że chciałabym rozwinąć zespół dwukrotnie – rzecz jasna, wszystko za sprawą satysfakcjonujących kampanii. Jednak bliższe mi jest stwierdzenie, że nie planuję. Jestem uważna na to, co przynosi życie i z tej otwartości staram się kreować codzienność.
PF: Lotna, Lotna i jeszcze raz Lotna. Promujemy, rozbudowujemy, rozszerzamy działalność. Ale nie będziemy opowiadać, tylko pokażemy.
Agencyjna anegdota, którą będę powtarzać do końca życia?
AKS: Przez dekadę uzbierało się tego wiele i w zasadzie codziennie tworzą się nowe. Oczywiście te najbardziej zabawne to zawsze są wtopy, a tych było naprawdę sporo. Jeśli miałabym wybrać jedną, to prezentacja u pewnej globalnej marki, kiedy to zostaliśmy wybrani w drodze przetargu do ścisłego finału dużego przedsięwzięcia. Podczas spotkania oblałam wrzątkiem osobę decyzją z zarządu firmy. Zalałam wszystko – i panią, i jej komputer… Na szczęście wyszliśmy z tego z humorem, bo sekundę po wpadce Piotrek z kamienną twarzą rzucił: „No to już teraz nie musimy lać wody, przejdźmy więc do konkretów.” Dodam, że dostaliśmy to zlecenie z adnotacją, że jesteśmy bardzo kreatywną agencją i mieliśmy wielkie wejście.
PF: Najlepszymi anegdotami są zawsze słynne fakapy – od zalania wrzątkiem klienta na spotkaniu, poprzez zaszyte w templatach niecenzuralne słowa. Ale po szczegóły to już zapraszamy do nas na kawę, wtedy opowiemy.
W alternatywnej rzeczywistości był(a)bym?
AKS: Ale ja cały czas jestem w alternatywnej rzeczywistości!
PF: Albo bym zawodowo chodził po górach, albo biegał z karabinem. Jedno z dwóch i tylko alternatywny układ losu sprawił, że jestem tu, gdzie jestem.
Funkcjonujemy obecnie w bardzo szczególnym czasie. Jest to moment, w którym zmieniają się zasady – zarówno dla rynku pracodawcy jak i pracownika. Ten, kto może, otoczenie biurowe zamienił na domowy zakątek. Już nie spodnie i koszule, a dresy i t-shirty. Nie kawa z ekspresu w pracowniczej kuchni, a parujący kubek na kuchennym blacie w mieszkaniu. Chodzenie na przystanki lub na parking do auta zamieniliśmy na spacerowanie między pokojami.
W internecie jak grzyby po deszczu rosną memy, które w sposób humorystyczny oddają charakter pracy z domu:
9 – 10
czytanie newsów ze świata
10 – 12
rozmawianie o tym ze znajomymi
12 – 13:30
właściwa praca
13:30 – 14:30
obiad
14:30 – 16
powrót do rozmów
16 – 17
sprawdzenie skrzynki pracowniczej i powrót do czytania newsów
Jak więc sprawić, aby praca z domu była i efektowna, i efektywna? Takie pytanie nasuwa się wielu pracownikom branży reklamowej. Prawie wszystkie agencje zamknęły swoje biura, a kreatywni, accounci i stratedzy weszli w tryb home office do odwołania. Na szczęście i zza domowego biurka można utrzymać produktywność, którą miało się w normalnych okolicznościach. Wystarczy stosować się do kilku reguł.
BĄDŹ ZORGANIZOWANY
Niezależnie czy to freelance, czy ktoś nadzoruje naszą pracę, jedną rzecz trzeba powtarzać jak mantrę: organizacja, organizacja i jeszcze raz organizacja.
Praca z domu sprawia, że nikt do nas nie podejdzie. Nie spojrzy na ekran. Nie zagada jak tam ma się ten projekt, nad którym pracujesz, a jeśli dostaniemy wiadomość z takim pytaniem, możemy łatwo ukryć to, jak się sprawy rzeczywiście mają. Z jednej strony jest to komfortowe, z drugiej zaś niesie za sobą ryzyko odprężenia i poczucia, że niektóre rzeczy nie są pilne i nic się nie stanie, jeśli coś zostanie wykonane z drobnym poślizgiem – w końcu sytuacja jest wyjątkowa. Takie myślenie może groźnie ewoluować i zaczniemy postrzegać w ten sposób wszystkie projekty – te obecne i te, które dopiero przed nami. Dlatego warto postawić na organizację.
Przygotuj (Ty lub we współpracy z accountami i szefami działów) listę obowiązków na najbliższe 5 dni. Ustal priorytety, deadline’y i szacunkowy czas pracy potrzebny do zrealizowania poszczególnych zadań. Na koniec każdego dnia poświęć kwadrans, aby przeanalizować czy wszystko idzie zgodnie z planem lub czy trzeba wprowadzić odpowiednie korekty.
WYKORZYSTAJ TECHNOLOGIĘ
Poranny status, prezentacja przetargowa, a może konsultacje z Klientem? Do tej pory większość z tych rzeczy załatwialiśmy osobiście, rozmawiając w jednym pomieszczeniu. Teraz musimy przestawić się na kontakt zdalny. Maili i telefonów używamy na co dzień. Warto jednak dodać do nich programy, które jeszcze bardziej pomogą nam usprawnić komunikację – czy to wewnątrz agencji, czy też z przedstawicielami marek, z którymi współpracujemy.
Slack, Zoom, Google Hangouts czy Lifesize są częścią z wielu popularnych narzędzi, dzięki którym komunikacja ze sobą przebiegać będzie bez problem – zarówno na poziomie audio jak i video.
ZADBAJ O SIEBIE
Przebywanie przez większość czasu w zamkniętym pomieszczeniu może skutkować obniżonym samopoczuciem, a co za tym idzie – gorszą koncentracją. Warto o tym pamiętać i stosować się do kilku zaleceń, dzięki którym nasza wydajność nie będzie odbiegać od tej, którą znamy z biura.
- Wietrz pokój, w którym pracujesz – regularna cyrkulacja powietrza pozwoli na uniknięcie bakterii, zarazków i roztoczy, które mogą unosić się w pomieszczeniu. Dopływ świeżego powietrza dodatkowo wyostrzy nasze zmysły.
- Rób regularne przerwy – pozwól oczom odpocząć od ekranu komputera. Zrób rundkę po mieszkaniu i spraw, by aplikacja mierząca kroki mogła dodać nowe liczby do swoich danych. A może najskuteczniej relaksujesz się, leżąc z przymkniętymi oczami? Cokolwiek działa, rób to! Może tylko w tym ostatnim ustaw budzik na 10 minut do przodu – tak na wszelki wypadek.
- Wyjdź na 10-minutowy spacer: świeże powietrze i ruch pozytywnie wpływają na krążenie i skutkują większym skupieniem. Jeśli jesteś w stanie unikać dużych skupisk ludzkich i zachować bezpieczny dystans między innymi osobami na zewnątrz, zdecydowanie zaplanuj jeden spacer w ciągu swojej pracy.
Nagłe przestawienie się na pracę zdalną może początkowo spowodować problemy z przyzwyczajeniem się do nowych warunków. Jednak z każdym dniem proces adaptacji będzie przebiegać sprawniej. Proces zdecydowanie przyspieszy, jeśli zastosujemy się do wyżej wymienionych rad.
Życzymy udanej i efektywnej pracy i pamiętajmy o jednym: #ZostańWDomu
W kampanii usług stomatologicznych Enel-med wraz z Lotna pytają, czy „Coś nie gra w Twoim uśmiechu?” Więcej na WirtualneMedia.
Do zespołu agencji Lotna dołączył Piotr Mateńko, obejmując stanowisko head of social media. Czytaj więcej na: WirtrualeMedia
Lotna została wybrana do obsługi kreatywnej LOTOS.
W czerwcu LOTOS zakończył trwający od grudnia 2018 roku przetarg na wybór agencji kreatywnej. Lotna, jako jedna z kilku firm, została wybrana do kompleksowej obsługi Grupy oraz jej produktów.
By dołączyć do grona podwykonawców LOTOS, Lotna musiała przejść przez wieloetapowy przetarg, spełnić szereg wymagań formalnych, merytorycznych oraz wykazać się kreatywnością. Umowa ramowa została zawarta na okres 2 lat.
Lotna jest agencją kreatywną działającą na polskim rynku od 2010 roku. Współpracuje m.in. z Grupą Bosch, Krajową Izbą Rozliczeniową, markami Buderus oraz Junkers, Biurem Informacji Kredytowej, Biurem Informacji Gospodarczej, Fundacją Rozwoju Systemu Edukacji, Grupą ENEL-MED i Multikinem.
LOTOS to drugi największy koncern naftowy w Polsce i szósty pod względem przychodów w Europie Środkowo-Wschodniej. Wydobywa gaz ziemny i ropę naftową w Polsce, Norwegii oraz na Litwie. Należy do niego, zlokalizowana w Gdańsku, jedna z najnowocześniejszych europejskich rafinerii, gdzie surowiec przerabiany jest głównie na wysokiej jakości paliwa samochodowe, paliwo lotnicze i żeglugowe. LOTOS to także sieć blisko 500 stacji paliw zlokalizowanych na terenie kraju.
Jako sprzedawca detaliczny i hurtowy LOTOS, zaopatruje w paliwa blisko 1/3 polskiego rynku. Zajmuje też pozycję drugiego przewoźnika kolejowego w kraju. LOTOS to także czołowy producent asfaltów drogowych, olejów silnikowych oraz smarów do samochodów, samolotów, pociągów, statków, a nawet pojazdów techniki wojskowej.
Wiosna zostanie w Warszawie aż do października, dzięki targom GAshow (Green Area Show)
W dniach 2-3 października w Warszawie MTP (Międzynarodowe Targi Poznańskie) zorganizuje pierwszą edycję targów GAshow, których identyfikację wizualną mieliśmy przyjemność opracować.
GAshow to pierwsze w Polsce wydarzenie tego typu skierowane do profesjonalistów branży ogrodniczej oraz firm zajmujących się ogrodami i terenami zielonymi. Główną atrakcją imprezy będą pokazy maszyn, urządzeń oraz narzędzi w trakcie pracy.
Opracowany przez nas logotyp inspirowany jest motywem roślinnym. Sygnet składa się z liter GA, które kształtem nawiązują do liści. Prosta i czytelna typografia uspokaja ubarwiony sygnet. Całe logo zamknięte jest kwadratową ramką – nawiązaniem do widoku obszarów zielonych z lotu ptaka.
Lotna była odpowiedzialna za opracowanie pełnej identyfikacji wizualnej wydarzenia, księgi znaku, wszystkich materiałów reklamowych i promocyjnych oraz strony internetowej.
Więcej graficznych szczegółów w portfolio.
Sieć kin Multikino ruszyła z nową odsłoną graficzną Kina na Obcasach, za której realizację odpowiadała agencja Lotna.
Co miesiąc Multikino odwiedzają tysiące kobiet zainteresowanych dobrym filmem, najnowszymi trendami lub po prostu ciekawym spędzaniem wolnego czasu. Kino na obcasach zapewnia swoim gościom wiele atrakcji. Poza dobrym filmem Panie mogą wziąć udział w ciekawych konkursach, warsztatach, obejrzeć przedstawienia artystyczne, wysłuchać prezentacji nowości kosmetycznych itp. Ten artyzm i różnorodność to główne element na którym oparliśmy nowy Key Visual Kina na Obcasach.
Stworzona oprawa wizualna to połączenie stylu pin-up, charakterystycznego dla filmów z poprzedniej epoki oraz lekkości i minimalizmu cechujących nowoczesne kreacje. Głównym elementem KV jest kobieta. Pewna siebie, radosna i nieco tajemnicza. Kobieta, która wie, że to wieczór tylko dla niej.
Połączenie czerni oraz różu sprawia, że grafika jest lekka, kobieca, a zarazem pełna energii. Przykuwa uwagę i zapada w pamięć.
Nowa odsłona Kina Na Obcasach pojawiła się już w wybranych kinach sieci Multikino, gdzie odbywa się wydarzenie oraz na stronach internetowych sieci.
Zapraszamy do kin!
Agencja Lotna, w ramach rocznej współpracy z FRSE, była odpowiedzialna za całościową komunikację reklamową i informacyjną kongresu „Dobry Zawód”, który odbył się na początku kwietnia, we wrocławskiej Hali Stulecia.
Wydarzenie organizowała Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji (FRSE) oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej. Wzięło w nim udział ok. 1000 osób reprezentujących szkolnictwo i samorządy w Polsce. Na kongresie poruszono tematy zmian szkolnictwa branżowego i technicznego oraz nowy System Informacji Oświatowej.
Agencja przygotowała projekty sceny, na której odbywała się główna część kongresu, oprawę 16 stoisk wybranych szkół branżowych i zawodowych z całej Polski, ekrany informacyjne oraz wiele innych materiałów wspierających. W czasie przerw między każdym punktem kongresu, uczestnikom wydarzenia towarzyszyła animacja przygotowana przez agencję.
Oprawa wizualna kongresu „Dobry zawód” to dopiero początek rocznej współpracy Lotna z Fundacją Rozwoju Systemu Edukacji (FRSE).
Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR) – wcześniej ARR (Agencja Rozwoju Rolnictwa) – kontynuuje kampanię promującą Polskę na arenie światowej. W ramach kampanii prowadzone są działania mające na celu podniesienie świadomości o wysokiej jakości polskich produktów rolno-spożywczych. Drugi rok z rzędu agencja Lotna odpowiada za oprawę graficzną oraz przygotowanie materiałów w różnych wersjach językowych.
Zadaniem kampanii jest zachęcenie konsumentów do poszukiwania i kupowania polskich produktów regionalnych. W tym celu uruchomiono darmową aplikację mobilną oraz stronę internetową, na których można wyszukać wiele produktów lub zainspirować się przepisem na narodową potrawę. Kampania przybliża polskie bogactwo kulinarne z wielu regionów naszego kraju i jest zakrojona na szeroką skalę.
KOWR w ramach działań promocyjnych na rynkach zagranicznych przygotował książkę o tradycjach polskiej kuchni. Część merytoryczna powstała we współpracy ze znanymi kucharzami, natomiast za część kreatywną przedsięwzięcia odpowiada agencja Lotna.
Aby realizować misje międzynarodowe książka powstała w aż czterech wersjach językowych: polskiej, angielskiej, rosyjskiej oraz chińskiej.
W książce znajdziemy zarys historyczny polskiej kuchni, ciekawostki oraz poznamy też sukcesy młodych, polskich kucharzy na arenie międzynarodowej. Najważniejszym elementem publikacji są przepisy na polskie potrawy, niektóre w wersji uwspółcześnionej. Ale każdy z nich gwarantuje prawdziwą ucztę dla podniebienia.
Polska naprawdę dobrze smakuje!